Z pewnością producenci samochodów dążą do tego, aby w swoich systemach multimdialnych zawrzeć coraz więcej funkcji. Oprócz klasycznych funkcji multimedialnych wiele z nich przejmuje funkcje sterowania klimatem, a nawet tak banalne detale jak otwieranie schowka czy regulacja lusterek. Wiele innych funkcji nie jest tak naprawdę używanych, podczas gdy inne mogą być przydatne, ale są tak słabo zaprojektowane i wdrożone, że większość woli je omijać.
Jednak przemysł motoryzacyjny wydaje miliardy na rozwój oprogramowania, ale to na nic, bo na rynku są lepsze alternatywy. Dobrym przykładem jest system nawigacji. Prawie każdy samochód na rynku, nawet w niższych segmentach, ma system nawigacji w desce rozdzielczej. Pamiętasz, jak była to pożądana funkcja, gdy nie istniały smartfony? Tylko najbardziej ekskluzywne modele były w nią wyposażone i wiązało się to z wysoką ceną.
W ciągu ostatnich pięciu lat aplikacje na smartfony bardzo się jednak poprawiły. Trudno sobie wyobrazić, by ktoś porzucił Google Maps czy Waze na rzecz standardowej nawigacji, w której często brakuje najbardziej podstawowych funkcji, takich jak raporty w czasie rzeczywistym. Ponadto coraz większe ekrany telefonów komórkowych stały się ostrzejsze i jaśniejsze niż większość markowych wyświetlaczy. A ostatecznym gwoździem do trumny był moment, w którym interfejsy Apple CarPlay i Android Auto stały się normą. Więcej o tych aplikacjach i oprogramowaniu samochodowym w www.immobi.pl
Aplikacje nie miały łatwego startu – firmy samochodowe niechętnie pozwalały Google i Apple dyktować grę na swoim terenie. Ale gdy ludzie przyzwyczaili się do korzystania z ich systemów, nie było już odwrotu. Mało kto chciał kupić samochód bez tego rodzaju integracji. Mimo to marki nadal oferują swoje autorskie systemy nawigacji i nadal chcą wydawać miliardy na tworzenie nowego oprogramowania w tym celu. Ale ogromne ekrany i atrakcyjny interfejs stają się wtedy bezużyteczne dzięki źle zaprojektowanemu interfejsowi człowiek-maszyna.
Jednak producenci systematycznie tego nie dostrzegają. Ich działania nie polegają na dawaniu ludziom lepszego wyboru, ale na utrzymaniu kontroli. Korzystanie z samochodu generuje mnóstwo danych, które mogą być zbierane w celach zarobkowych, a oddawanie ich w ręce firm takich jak Google czy Apple nie jest tym, czego logicznie rzecz biorąc chcą producenci. To główny powód, dla którego Toyota do bardzo niedawna (w 2018 roku) odmawiała oferowania Android Auto i Apple CarPlay. BMW chciało nawet, aby ludzie płacili za korzystanie z Apple CarPlay, choć wycofali się z tego.